{baseAction::__('GO_TO_CONTENT')}
Dostępny dla niepełnosprawnych wzrokowo Przewijak Kawiarnia Dostępny dla niepełnosprawnych słuchowo facebook flickr googleplus instagram pinterest searchsearch twitterwifi Zakaz fotografowania youtube wheelchair Listgridheart LOGO kir Calendar Calendar Calendar Logo

ZAPATRZENIE... – rozmowa z Jerzym Stuhrem

ZAPATRZENIE... – rozmowa z Jerzym Stuhrem

... w Muzeum Narodowym w Krakowie - Pałacu Biskupa Erazma Ciołka, w Galerii "Sztuka Dawnej Polski. XII-XVIII wiek" z Jerzym Stuhrem rozmawia Maria Malatyńska.
Jerzy Stuhr: Gdy idę przez tę wystawę, tu, w tym miejscu, to każdy krok i każdy oglądany eksponat, który świadczy o artyzmie w kulturze polskiej, bardziej czyni mnie patriotą, niż wszelkie defilady na Placu Defilad w Warszawie, nawet te z ułanami. I jeżeli miałbym w sobie odkryć jakieś patriotyczne uczucia, to właśnie na takiej wystawie. Ja, który znam muzea Florencji, Watykanu, wielu miast Europy, nagle widzę, że nasze muzeum i nasza sztuka też potrafi się atrakcyjnie zaprezentować. Inteligentnie i funkcjonalnie zaaranżowana, stawia nas na najwyższym, europejskim poziomie profesjonalizmu... Na dodatek tu są zbiory z Małopolski, z okolic Nowosądecczyzny, naszych, bliskich, serdecznych okolic, z których wyrastamy. I wtedy człowiek myśli sobie, jak to dobrze, że nie tylko chamstwo, nie tylko zapiekłość, nie tylko rozróba i defetyzm tworzą charakter mojego narodu. Ale również potrafili moi rodacy kreować... kreować sztukę, dostrzegać ją i doceniać... czuję się ich spadkobiercą!

Maria Malatyńska: Niech Pańskie płomienne „wyznanie wiary” artystycznej i przy okazji patriotycznej stanie się nie tylko inwokacją, ale i mottem naszej rozmowy. Bo choć o takie wyznanie chodzi, to przecież chcę zejść z tej wielkiej syntezy w stronę pewnej kontemplacji szczegółowej. Mamy tu wszakże kontakt z tym, co wycisza, co jest refleksją, co jest wewnętrzne, intymne, czyli ze spotkaniem człowieka ze sztuką. Tu i teraz. Ja mam do muzeów stosunek ambiwalentny. Chciałabym widzieć je bogatymi i pięknymi, ale z drugiej strony myślę, że takie zabytki, jak te tutaj, czyli staropolska sztuka sakralna – powinny istnieć w swoim naturalnym enturage’u.

Stańmy przed najpiękniejszym „zjawiskiem” w pierwszej sali. Przed śliczną Madonną z Krużlowej. Zaskakującą słyszałam opowieść, że przyszła tu, do muzeum, cała parafia z Krużlowej, z księdzem proboszczem na czele, wielkie kwiaty postawili przed Madonną, pomodlili się do Niej, odśpiewali Maryjne pieśni i poszli. Więc żal mi, że nie stoi Ona tam, gdzie powinna, czyli w Krużlowej, w swoim kościółku. Bo tam istniała w naturalnym kontekście. I tam była nawet jeszcze dodatkowo powiększona, dzięki rozmodlonym ludziom.


Jerzy Stuhr: Ale jeśli mogło się coś takiego wydarzyć, jak te odwiedziny parafian, to właśnie dlatego, że to muzeum posiada już swoje własne życie. To eksponaty dają życie. Nazwałbym to szlachetną rewitalizacją tych murów. Bo przecież Pałac Biskupa Ciołka nie był budowany na muzeum. Wprost przeciwnie. Został kiedyś powołany do żywości działań rozmaitych, także tych dotyczących kultury. I to muzeum tak pięknie i dyskretnie zaaranżowane przenosi nas w czas, w którym możemy powrócić do życia, jakby tamtego, ale bogatszego, bardziej wszechstronnego, choć równie autentycznego po to, by móc je na nowo przeżyć. To jest właśnie ta swoista teatralizacja wyobraźni, która w muzeum jest rzeczą szlachetną, a już w kościele mniej.

Bo ta Madonna z Krużlowej tu robi wrażenie piękna swojego czasu, ale, jak się Ją wystawia do procesji, to jakby zaczyna się tym dziełem trochę manipulować.