{baseAction::__('GO_TO_CONTENT')}
Dostępny dla niepełnosprawnych wzrokowo Przewijak Kawiarnia Dostępny dla niepełnosprawnych słuchowo facebook flickr googleplus instagram pinterest searchsearch twitterwifi Zakaz fotografowania youtube wheelchair Listgridheart LOGO kir Calendar Calendar Calendar Logo

Ryszard Grazda (1952 - 2022)

Ryszard Grazda (1952 - 2022)

MNK Gmach Główny

al. 3 Maja 1, 30-062 Kraków
29.06.2022
środa
W marcu 2022 zmarł artysta grafik i malarz Ryszard Grazda. Był związany z Krakowem, tutaj studiował w krakowskiej ASP. Pracował w Zakładzie Rysunku, Malarstwa i Rzeźby PK.
Grazda tworzył barwne, drapieżne, pełne ekspresji, drzeworyty wielkoformatowe. Jego sztukę cechowało drażniące napięcie, niepokój wewnętrzny artysty, który tropił absurd i groteskę. Formy, a często były to portrety, ulegały karykaturalnej deformacji, zaskakiwały zgeometryzowanym ujęciem podkreślonym czystym, mocnym kolorem.

Był laureatem wielu nagród graficznych. Przypominamy jego twórczość. MNK pokaże jego prace w Sali grafiki krakowskiej Galerii Sztuki Polskiej XX+XXI.

Wspomnienie Jacka Sroki:

Zmarł Ryszard Grazda, artysta grafik, malarz i pedagog, profesor na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej.

Znaliśmy się od 1976 roku, od pierwszych dni w krakowskiej ASP. Studiował na Wydziale Grafiki u profesorów Mieczysława Wejmana, Jacka Gaja i Jana Świderskiego. Dyplom złożył w 1981 roku.

Połączyło nas wczesne koleżeństwo, wspólne wystawy i pracownie, ambicje, podróże i… birbantki. Piotr Skrzynecki mawiał: „Jak się sami nie zabawimy, to nas nikt nie zabawi”. Tegośmy się trzymali. Kto tego nie zna?

Otwarty i niekonfliktowy (nie narzekał ani nie utyskiwał), obdarzony był poczuciem humoru i ironicznym spojrzeniem, także na siebie.

W autoportretach, wielkoformatowych linorytach, nie bał się ekspresyjnej narracji, groteskowo „znęcał” się nad samym sobą, zmieniając obraz twarzy w mapę życia.

Tak indywidualne stawało się uniwersalnym.

W latach studenckich odbyliśmy podróż po Europie. W Wiedniu dzień zaczynaliśmy od wizyty w muzeum – w Kunsthistorisches, w Albertinie. To wtedy zaczęła się jego artystyczna przygoda z dawnymi mistrzami: z Rembrandtem, z Van Goghiem, z Picassem.

Ich malowane albo rytowane wizerunki, ekspresyjnie, własnym pismem „wyonaczone”, przenosił we współczesność, czynił komentatorami dnia dzisiejszego. Na tym kontraście budowała się jego artystyczna indywidualność.

W grafice zaczynał od wklęsłodruku, od akwaforty i akwatinty na cynku – w tej technice powstawały jego serie/cykle, gdzie proste przedmioty, stołki czy samochody, zyskiwały niespodzianie dramatyczny rys. Nie były tylko portretami rzeczy, indywidualnym charakterem pisma i talentu – emocjonalnie opisywały świat.

Później praktykował drzeworyt i linoryt. Tu znalazł najlepsze dla swojego temperamentu możliwości. Ostro cięte linie, zamaszyste plamy (a to linoryt!), brutalne kontrasty, krytyczny przekaz; chaos, który zamieniał w porządek bieli i czerni.

Choćby… jego portrety Van Gogha, zapadające w pamięć, w nowej narracji usłyszymy echo sposobu malarza.

W malarstwie akademickość odłożył na półkę. Wielkie formaty wypełniał intensywnymi, ekspresyjnymi barwami; przeciwieństwa zawsze służyły idei obrazu. Nie bał się nowego, znał stare… I potrafił z tego korzystać!

Przez lata żyliśmy ze sobą i obok siebie. Bywało, że spotykaliśmy się codziennie, potem, kiedy życie wykierowało nas na własne tory, rzadziej. Ale nawet wtedy byliśmy sobie zwyczajnie bliscy.

Żegnam przyjaciela słowami z Elegii Dylana Thomasa: „Póki ja sam nie umrę, on przy mnie zostanie”.


Jacek Sroka